Rozdział 1
W nocy miałem problemy z zaśnięciem. Moje myśli wciąż krążyły wokół Aominecchiego. Ból rozrywał mi klatkę piersiową, a mój oddech był nierówny. Czułem jak ciepłe łzy spływają mi powoli po policzkach. Nie trzeba było czekać długo, by poduszka była mokra od nich. Nie dam tak dłużej rady... Sięgnąłem po komórkę i otworzyłem folder ze zdjęciami. Znalazłem to, które tak bardzo pragnąłem zobaczyć. Na wyświetlaczu ukazał się Aominecchi uśmiechnięty opierający się o mnie. Moja mina była krzywa i wykazywała nie zadowolenie, ale tak naprawdę wtedy tylko myślałem
o tym, że nasze policzki właśnie się stykały, a on był tak blisko mnie... Chciałbym żeby teraz tu był
i to bliżej niż na tym zdjęciu. Nie ma dla nas raczej przyszłości? - spytałem się w myślach. Oboje jesteśmy w sumie facetami, a on przecież lubi dziewczyny... Ale z drugiej strony to co dziś się wydarzyło... Czyżby jednak może było mu to obojętne, kto jest jakiej płci? W dodatku to pytanie, czy chciałbym z nim "to" zrobić... Nie, na pewno nie. Nabijał się ze mnie, chyba... A może by się go tak spytać, co mam do stracenia? I tak się nie widujemy prawie... Napisałem do niego smsa, "Przepraszam, że tak późno piszę, mam nadzieję że cię nie obudziłem? <~_~>". Ciekawe czy odpisze... "Nie.", napisał. Ale Krótko!!! Ech... "Przepraszam, że ci zawadzam, ale nie mogę zasnąć
i nie mam z kim pogadać. Jestem taki samotny...", odpisałem mu. "To pogadaj do siebie.". Ale szybko odpowiedział! "Aominecchi, jesteś taki okrutny!!! A tak właściwie, co u ciebie?". Tym razem odpowiedź przyszła później, "Śpiący jestem". I jak tu z nim rozmawiać?! "Aominecchi, ty zawsze jesteś śpiący...<-_->", napisałem mu. Westchnąłem, w ten sposób do niczego nie dojdziemy.
"A
więc co chciałeś ode mnie, Kise?". Zamarłem. Właśnie... Co ja od niego
właściwie chciałem? "Aominecchi, czy teraz będziesz mnie nienawidzić i
unikać mnie?", wysłałem. "Za co, idioto?!”, wiadomość przyszła
natychmiast. Zirytowałem się. To w jego stylu tak pisać... "Dzisiaj się
wydarzyło tyle rzeczy... Czuję się winny przez to. Proszę nie nienawidź
mnie! Ja skłamałem mówiąc, że to było tylko żartem to wyznanie.
Przepraszam, jestem taki żałosny, nawet nie umiem wyznać własnych
uczuć.", odpisałem mu. "Aha". Coo?! Tylko tyle odpisał?! "Jutro mi to
powiedz", doszło po chwili. Jak ja mam mu to wszystko jutro
powiedzieć??? Jak dzisiaj nie byłem nawet w stanie kiwnąć głową to jutro
niby ma być lepiej?! O nie... Skryłem głowę w poduszkę. Znów się
wkopałem, ale ze mnie idiota... Jednak późna godzina robiła swoje. Po
chwili już nie miałem sił się zamartwiać
o
jutrzejszy dzień, bo sam nadszedł. Jest już dawno po północy. Nie chcę
wiedzieć, co przyniesie mi ten dzień... Schowałem się pod kołdrą i po
chwili usnąłem.
Do
szkoły poszedłem ledwo przytomny. W głowie miałem pustkę. Czułem jak
ogarnia mnie stres przed spotkaniem się z Aominecchim. To jakaś istna
głupota! Dlaczego aż tak się tego boję?! To nienormalne... W klasie było
głośno. Jakieś dziewczyny ciągle się na mnie patrzyły i chichotały
jednocześnie. Jak ja tego nie znoszę... Usiadłem w ławce i czekałem, aż
nadejdzie pierwsza lekcja. Za mną siedział Murasakicchi, który jadł
właśnie ciastka. Ten to ma dobrze... Nie przejmuje się nikim
i nikt mu nie zawadza.
i nikt mu nie zawadza.
-
Przepraszam... Hej, jestem Sara Senou - nagle odezwała się do mnie jakaś
dziewczyna. Spojrzałem na nią i przywołałem z niechęcią uśmiech.
- Hej. O co chodzi?
-
Widzisz... Ja... Bo ja od dłuższego czasu często myślę o tobie i tak
właśnie... Czy... Czy moglibyśmy się razem spotykać? - spytała cała
czerwona. Ech... Znowu kolejne wyznanie...
- Przepraszam, ale prawię w ogóle się nie znamy...
- To nie szkodzi! - przerwała mi.
- Wybacz, ale muszę odmówić. Nie mogę być z kimś kogo w ogóle nie znam, poza tym ty nie znasz mnie...
- Jesteś na pewno wspaniałą osobą!
-
Cieszę się, że tak o mnie myślisz, ale wybacz... Nie mogę -
uśmiechnąłem się do niej bezradnie. Kolejna dziewczyna, co patrzy na
mnie powierzchownie. Nigdy nie znalazłbym choć jednej, która
postrzegałaby mnie inaczej. A właściwie to nie potrzebuję żadnej...
Jedyną osobę, której pragnę to Aominecchi... Nie potrzebuję nikogo
więcej. Mimo, że jest to jednostronna miłość to nie sądzę, bym był w
stanie o nim zapomnieć. Nie chcę tego! Zabrzmiał sygnał na lekcję,
uffff... Uratowany.
W
południe mieliśmy wf. Mieliśmy dziś grać w piłkę nożną, więc nie
powinno być tak źle. Choć co prawda to nie to samo co koszykówka... Ale
jednak granie w nią bez Aominecchiego jest nudne... Nauczyciel podzielił
nas na trzy drużyny. Murasakicchi był przeciwko mnie, ale nie martwiło
mnie to. Zwykle nie uczestniczy w grze i woli jeść swoje słodycze.
Zawodnicy jego drużyny postawili go na bramce. Był na tyle duży, by
zasłonić swoim ciałem jedną trzecią bramki. Gdy mecz się zaczął od razu
przejąłem piłkę, a po pięciu minutach zdobyłem gola. Murasakicchi nawet
nie próbował zatrzymać piłki. Właśnie tak wyglądała również dalsza część
meczu. Po skończeniu gry, cały spocony poszedłem pod drzewo by skryć
się w cieniu samotnie. Głowa mi pulsowała. Położyłem się na trawie i
zamknąłem oczy. Lekki wiatr rozwiewał mi włosy w rożne strony i chłodził
przyjemnie. Jednak po 10 minutach ktoś stanął nade mną. Ech... I koniec
mojego odpoczynku.
- Kisechin, co tu robisz? - usłyszałem głos Murasakicchiego.
- Och... To tylko ty... Mecz się już skończył?
- Hmm, raczej tak...
- Aha...
- W każdym razie już jest przerwa.
-
Ooo, rzeczywiście - otworzyłem oczy i zobaczyłem grupy uczniów
wychodzących na zewnątrz. Wśród nich ujrzałem Aominecchiego z Momocchi.
Oby mnie nie zauważyli, oby mnie nie zauważyli... Ale zaraz! Jest ze mną
Murasakicchi! To niemożliwe by mnie nie zauważyli! Zacisnąłem zęby i
starałem się patrzeć w inną stronę.
- Ooo, Aominechin i Momochin! - zawołał Murasakicchi. Spojrzeli w naszą stronę. Za późno, już tutaj idą.
-
Ki-chan!!! Mura-chan!!! - krzyknęła Momocchi. Spojrzałem niechętnie w
jej kierunku natrafiając na wzrok Aominecchiego. Speszyłem się.
- Hej - powiedziałem nieco niewyraźnie, gdy podeszli.
- Macie teraz wf prawda?- spytała Momocchi.
- Ano... - odpowiedział jej Murasakicchi.
- W co graliście? - spytała ponownie.
- Wfff pilfffke noszzznooo - odpowiedział jej z pełną buzią. Następnie przełknął - Kisechin jak zwykle zdobył wszystkie gole.
Aominecchi spojrzał się na mnie.
- To w cale nic takiego... - odpowiedziałem patrząc się na trawę.
-
Oi, Kise! Może zagramy dziś jeden na jednego po treningu? - spytał się
Aominecchi. Nie chciałem na niego spojrzeć, ale nie miałem wyboru. Na
jego twarzy gościł uśmieszek. Wiedziałem, że coś planuje... Tylko co?
- Och... Jasne, czemu nie...
- Dai-chan obiecałeś mi, że pójdziesz ze mną i Tetsu na lody!
- Sorki Satsuki, ale mam ochotę dziś trochę pograć...
- Ech... Dobre i to... Ach... W takim razie ja i Tetsu pójdziemy we dwoje... - oczy jej zabłyszczały.
- Tak, tak... Miłej zabawy - Aominecchi ziewnął.
Zabrzmiał sygnał sygnalizujący koniec przerwy.
- Narazie - rzucił Aominecchi i wrócił z Momocchi do budynku.
Mnie
natomiast czekała kolejna godzina wf. Znów mieliśmy grać w piłkę tylko w
innych składach. Przez całą grę nie mogłem się skupić, rozmyślając co
planuje Aominecchi.
Gdy
minęła ostatnia lekcja czekał mnie teraz trening. Udałem się do hali,
gdzie odbywają się treningi pierwszego składu. Nasz kapitan Akacchi był
już przebrany na miejscu. Kazał iść nam do szatni, by zmienić ubranie. W
środku było dość pusto, ale brakowało jednej konkretnej osoby,
a właściwie Aominecchiego. Czyli jednak sobie daruje trening mimo wszystko? Jego sprawa... Przebrany wyszedłem z szatni. Ustawiliśmy się wszyscy w rzędzie, a nasz kapitan sprawdził listę. Następnie kazał nam zrobić rozgrzewkę dwudziesto minutową bez oszukiwania, bo inaczej on sam nam ją przeprowadzi. Każdy wiedział, że rozgrzewki Akacchiego są mordercze, więc nikt nie miał zamiaru się obijać. Wtedy usłyszeliśmy trzask drzwi od hali. W wejściu pojawił się zaspany Aominecchi.
a właściwie Aominecchiego. Czyli jednak sobie daruje trening mimo wszystko? Jego sprawa... Przebrany wyszedłem z szatni. Ustawiliśmy się wszyscy w rzędzie, a nasz kapitan sprawdził listę. Następnie kazał nam zrobić rozgrzewkę dwudziesto minutową bez oszukiwania, bo inaczej on sam nam ją przeprowadzi. Każdy wiedział, że rozgrzewki Akacchiego są mordercze, więc nikt nie miał zamiaru się obijać. Wtedy usłyszeliśmy trzask drzwi od hali. W wejściu pojawił się zaspany Aominecchi.
- Sorki za spóźnienie, ale przysnęło mi się...
-
Daiki... - spojrzał na niego Akacchi i westchnął. - Nieistotne... Idź
się przebrać i dołącz do rozgrzewki. A reszta wracać z powrotem do
swoich zajęć! - krzyknął do nas. Przestraszeni kontynuowaliśmy naszą
rozgrzewkę. Gdy Aominecchi wrócił my już skończyliśmy biegać.
- Teraz dobierzcie się w pary i zacznijcie się rozciągać! - krzyknął kapitan.
Niestety
wszyscy już zdążyli się dobrać i zostałem tylko ja oraz Aominecchi. Nie
mieliśmy wyboru, jak ćwiczyć razem. Podszedł do mnie i bez słowa usiadł
w rozkroku.
- Na co czekasz? - spytał.
-
Co? Aaaa... Sorki, już, już... - otrząsnąłem się i zacząłem mu pomagać
robić skłony, naciskając na jego kręgosłup. Czułem jego ciepło przez
materiał koszulki. Dziwnie się czułem dotykając go.
- Aauu, za mocno! - syknął.
- Przepraszam.
- Dobra, zamiana - powiedział po chwili.
Zmieniliśmy
się i teraz on mnie pchał. Jego dłonie były również ciepłe i takie
miękkie, jak plastelina. Po paru minutach skończyliśmy. Jednak nasze
ćwiczenia w parach trwały dalej. Teraz mieliśmy za zadanie odebrać
naszym partnerom piłkę i na zmianę. Aominecchi był w tym świetny. Miał
całkowitą kontrolę nad piłką, nie potrafiłem mu jej odebrać. Moja
krępacja przed dotknięciem go tylko wszystko pogarszała.
- Coś ci nie idzie - powiedział.
- W sumie... Właściwie to nigdy mi nie szło...
- Ale dzisiaj jest zdecydowanie gorzej.
- Aha.
Po
pół godzinie ćwiczeń z piłką, zostaliśmy podzieleni na dwie drużyny.
Byłem razem z Aominecchim. Plus był taki, że przynajmniej nie będę
musiał go bronić... Zagraliśmy dwa mecze
i w każdym wygraliśmy.
i w każdym wygraliśmy.
- Widzę, że jak Daiki gra to nie ma szans na wygraną... W takim razie dołączę do gry - powiedział Akacchi.
Wtedy
zaczęło być znacznie ciężej, nawet Aominecchi nie potrafił zbyt wiele
zdziałać przeciw sile Akacchiego. Ten mecz zakończył się remisem, ale
nasza drużyna była całkowicie wykończona.
-
Dobra, na dziś koniec. Przegrani mają umyć podłogę - ogłosił nasz
kapitan i poszedł do magazynu. Wziąłem butelkę wody z ławki i napiłem
się. Byłem na serio wycieńczony.
- Ej, Kise! Daj mi też się trochę napić! - krzyknął do mnie Aominecchi
i
podbiegł. Podałem mu butelkę. Patrzyłem się jak krople wody ściekają mu
po brodzie, a następnie po szyi. Zagapiłem się i nawet nie zauważyłem,
kiedy zaczął mi się przyglądać.
- Mam coś na szyi?
-Co?! Eee... Nie... - zaczerwieniłem się i odszedłem w przeciwną stronę.
- A woda?
Wróciłem się.
-
Dzięki - zabrałem ją od niego, wpatrując się w ziemię i zawróciłem. Nie
jest dobrze... Jeśli znów mi się to zdarzy, to drugi raz żadna wymówka
nie zadziała. Poszedłem do szatni, by wziąć swoje rzeczy. Miałem zamiar
przejść do mniejszej sali gimnastycznej i tam poćwiczyć. Gdy wychodziłem
wpadłem w drzwiach na Aominecchiego.
- Przepraszam - powiedziałem i wybiegłem.
- Ej, Kise, czekaj!
Pobiegłem
wprost do sali, zamykając drzwi za sobą. W środku było ciemno. Oparłem
się o ścianę osuwając się w dół. Schowałem twarz w dłoniach.
- Co ty wyczyniasz?! - spytałem siebie na głos. Zamknąłem oczy i starałem się nie myśleć.
Nagle usłyszałem, jak ktoś wchodzi. Cień światła padł na podłogę.
- Kise? Jesteś tu? - usłyszałem głos Aominecchiego. Zamknął drzwi.
- Aominecchi? - odezwałem się.
- Gdzie jesteś?
- Przy ścianie...
Po chwili poczułem jego rękę na moim torsie.
- Znalazłem cię - oznajmił wciąż trzymając swoją dłoń na mnie.
- Aominecchi, czy czegoś potrzebujesz ode mnie? - spytałem z trudem.
- Mieliśmy przecież zagrać razem, nie?
- Aaaa, no tak...
- Czemu uciekłeś?
- Nigdzie nie uciekłem - odpowiedziałem zdezorientowany.
- W takim razie co to miało być to wcześniej?
- Niby co?
Aominecchi westchnął.
- Męczące to... Gramy?
- Światło trzeba zapalić...
- Ech... Ciemno jest... Nie chcę mi się iść. Może jednak lepiej, jak się zdrzemnę tutaj?...
- Eeee... A nie chciałeś ze mną pograć?
- Nie chce mi się.
- W takim razie po co tu przyszedłeś? - zirytowałem się.
- Hmm... Sam już nie wiem...
- Aominecchi!!!
- Nie wrzeszcz, głuchy nie jestem...
- Skoro masz zamiar spać to idź, zrobić to w innym miejscu, proszę...
- Ale tutaj jest fajnie.
- W takim razie puść mnie proszę, bo mam zamiar poćwiczyć.
Zdjął
rękę z mojej piersi. Wstałem i poszedłem po omacku włączyć światło.
Znałem dość dobrze rozkład pomieszczenia więc nie było z tym dużego
problemu. Gdy ogromne lampy na suficie się zapaliły, zrobiło się tak
jasno, że na chwilę oślepłem. Skierowałem się do magazynu po piłkę do
koszykówki. Wracając z nią, spojrzałem w stronę Aominecchiego. Leżał
rozwalony na podłodze
z nagim torsem i jego koszulką na twarzy. Długo nie mogłem się oderwać od tego widoku. W końcu potrząsnąłem głową, by oprzytomnieć. Byłem zły na siebie. Przecież miałem przestać w końcu to ciągle robić. Cholera... Dlaczego on jest taki seksowny?! Z wściekłości za mocno się wybiłem
i robiąc wsad uderzyłem się o ramę kosza. Upadłem na podłogę razem z piłką, sycząc bólu. Aominecchi wyjrzał zza koszuli. Patrzył na mnie zasypanym wzrokiem.
z nagim torsem i jego koszulką na twarzy. Długo nie mogłem się oderwać od tego widoku. W końcu potrząsnąłem głową, by oprzytomnieć. Byłem zły na siebie. Przecież miałem przestać w końcu to ciągle robić. Cholera... Dlaczego on jest taki seksowny?! Z wściekłości za mocno się wybiłem
i robiąc wsad uderzyłem się o ramę kosza. Upadłem na podłogę razem z piłką, sycząc bólu. Aominecchi wyjrzał zza koszuli. Patrzył na mnie zasypanym wzrokiem.
- Co się stało? - ziewnął.
- Nic...
- Aha. W takim razie daj mi spać – zakrył twarz z powrotem koszulką. Wściekły podszedłem do niego i zerwałem mu ją specjalnie.
- Co ty robisz? – spytał zdziwiony.
-
Spać możesz w innym miejscu! Jeśli masz zamiar tylko leżeć tu i
zrzędzić to idź sobie gdzie indziej! – spojrzałem na niego zły.
Aominecchi patrzył na mnie zdziwiony. Jego obecność była dla mnie
ciężarem, więc szukałem byle jakiego powodu by go stąd wyrzucić.
- Kise…
- Proszę nie utrudniaj mi tego! – wykrzyknąłem.
- Znów chcesz, bym odszedł, a potem będziesz pisał do mnie w nocy z przeprosinami?
- Co? – zdziwiłem się.
-
Ech… Widocznie ktoś tu ma problemy z pamięcią… - wyciągnął telefon i
zaczął w nim klikać. Po chwili pokazał mi wiadomość tekstową ode mnie.
Czułem jak rumieńce wyskakują mi na twarzy. To ten sms ode mnie, ten w
którym napisałem "Dzisiaj się wydarzyło tyle rzeczy... Czuję się winny
przez to. Proszę nie nienawidź mnie! Ja skłamałem mówiąc, że to było
tylko żartem to wyznanie. Przepraszam, jestem taki żałosny, nawet nie
umiem wyznać własnych uczuć."
- A więc?
- Eee, to… Ale co to ma do rzeczy? – spytałem czerwony z zażenowania.
- Może byś to mi jakoś wyjaśnił?
- Niby co?
- Nudne to… Jeśli dalej chcesz to ciągnąć to ja idę spać – zamknął oczy.
-
Aominecchi… - powiedziałem zaciskając dłonie z bezsilności. Nie jestem
taki bezpośredni jak on, nie potrafię mu powiedzieć tego co chce tak po
prostu.
- Mówiłeś coś? – spytał się obojętnym tonem.
- Ja… Chciałbym ci coś powiedzieć…
- Hmm? – otworzył jedno oko.
- Ja… Lubię cię, Aominecchi… - zacisnąłem powieki.
- Ech… Spodziewałem się trochę czegoś innego, ale i tak może być.
Poczułem
nagle jak łapie mnie za nogę, a po chwili pociągnął mnie za nią. Głośno
upadłem na podłogę, obijając sobie pośladki. Syknąłem z bólu.
- Aominecchi, czemu tu zrobiłeś?!
- Nie chciało mi się wstawać więc miałem zamiar sprowadzić cię na dół.
- Mogłeś powiedzieć…
-
Po co? – przerwał mi i zbliżył się niebezpiecznie blisko do mnie.
Odchyliłem się do tyłu jak tylko mogłem, ale on tylko znalazł się
jeszcze bliżej. Aominecchi leżał na mnie opierając się rękoma
o podłogę. Patrzył mi w oczy, a ja tylko zacząłem się czerwienić coraz bardziej. Nachylił głowę tak że zaledwie kilka centymetrów dzieliło go od moich ust. Na twarzy czułem jego równy oddech.
o podłogę. Patrzył mi w oczy, a ja tylko zacząłem się czerwienić coraz bardziej. Nachylił głowę tak że zaledwie kilka centymetrów dzieliło go od moich ust. Na twarzy czułem jego równy oddech.
- Aominecchi…
- Chyba nie chcesz żebym przestał? – uśmiechnął się wrednie.
- Nie powinieneś tego robić…
- Czemu niby?
- Bo…
Pocałował
mnie. Jego wargi parzyły moje usta jednocześnie rozszarpując je. Dość
brutalnie mi przerwał, bo brakowało mi tchu. Próbowałem go odepchnąć,
ale przytrzymał mnie. Wierciłem się, robiłem wszystko by przerwał to. W
końcu udało mi się to.
- STOP!!! – wydyszałem.
Aominecchi puścił mnie. Zakryłem twarz rękoma.
- Dlaczego? – spytałem drżącym głosem. – Czemu?
- Nie chciałeś tego?
- Ale...
- Powiedziałeś, że mnie lubisz przecież…
- No tak…
- Nie chciałeś ze mną seksu?
- Co?! – zachłysnąłem się.
-
No nie powiesz mi, że nie? Ej… - zabrał mi ręce z twarzy. Ta sytuacja
była nie do wytrzymania. Dlaczego tak się krępuję przy nim?
- Owszem chcę, ale… - odwróciłem wzrok od niego. – Chcę też wiele innych rzeczy robić
z Aominecchim…
z Aominecchim…
- Jakich?
- No na przykład wspólne spędzanie czasu, rozmawianie i ogółem tego co zwykle robią pary…
- Pary?
-
No wiesz... Chciałbym żebyś zaakceptował moje uczucia względem ciebie
oraz żebyś to samo czuł do mnie... Wtedy byłoby znaczenie łatwiej.
- Czyli nie widzisz we mnie tylko "panienki do łużka"?
- Nie nic z tych rzeczy!!!
- Ale uprawiać seks ze mną chcesz?
-
No... Eeee... To chyba też wchodzi w zakres chodzenia ze sobą, więc... -
zacząłem się jąkać. Cholerny Aominecchi... Przez niego jestem cały
czerwony!
- A co jeśli chcę się z tobą przespać? - spytał mnie.
- Eeee? Aominecchi?
- To chyba w porządku? Przecież oboje tego chcemy, więc czemu nie?
-
Raczej tak... - spojrzałem na niego. Teraz już wiedziałem, że ma inny
stosunek do mnie. Poprostu spełni swoją zachciankę, przy okazji
spełniając moją. W sumie oboje skorzystamy z tego, tylko dlaczego mnie
to boli? Dlaczego chcę czegoś więcej niż przespać się z nim?
Ja chcę już 2 rozdział ;_;
OdpowiedzUsuń